poniedziałek, 17 marca 2014

Third adventure

#Rosalie
Rano wstaję zaskakująco wypoczęta jak na tak niewielką ilość snu. Z uśmiechem na ustach wędruję do kuchni i od razu zabieram się za przygotowanie śniadania. Caroline zapewne jeszcze śpi. Nic dziwnego, skoro wróciła tak późno. W nocy próbowałam na nią czekać, ale wykończona zasnęłam.
Siadam przy stole z przygotowanymi kanapkami i kubkiem kawy. Po chwili słyszę kroki świadczące o tym, że blondynka postanowiła podnieść się z łóżka. Kiedy dziewczyna pojawia się w pomieszczeniu, nie udaje mi się utrzymać mojej ciekawości na wodzy i od razu zaczynam temat Fettnera. Nie spodziewam się jednak, że Caro odbije piłeczkę i zacznie wypytywać mnie o Gregora. Gdy kończę swoją opowieść słyszę jednoznaczną diagnozę: zakochałaś się. To niemożliwe. Ja się nie zakochuję, a przynajmniej nie tak szybko.
Po krótkiej rozmowie przyjaciółka opuszcza kuchnię i z tego, co udaje mi się zauważyć, wraca do swojego pokoju. Kończę posiłek i swoje kroki kieruję do łazienki z zamiarem doprowadzenia się do porządku. Poranną toaletę przerywa mi pukanie do drzwi. Szybko odkładam szczoteczkę do zębów i ścieram pastę z twarzy. Biegnę przez przedpokój i wpuszczam gościa do środka.
- Manuel, cześć- witam go promiennym uśmiechem i całusem w policzek.
- Cześć Rose. Ja do Caroline, jest w domu?
- Już po nią idę. Rozgość się- posyła mi wdzięczne spojrzenie i wchodzi do salonu.- Zaraz przyjdzie- oznajmiam skoczkowi po przekazaniu dziewczynie wiadomości o jego przyjściu.
Wracam do łazienki w celu zrobienia makijażu. Swój słuch skupiam na odgłosach rozmowy dochodzących z salonu. Nic nie mogę zrozumieć z ich dziwnych wypowiedzi. Zdaje się, że Caro nie powiedziała mi wszystkiego. Skończywszy swoją czynność wychodzę z pomieszczenia i idę do swojego pokoju. Przechodząc koło salonu zwalniam kroku chcąc przysłuchać się rozmowie. Nie mogę się powstrzymać i wtrącam swoje trzy grosze go rozmowy.
- Już znikam- usprawiedliwiam się widząc mordercze spojrzenie blondynki.
Niestety zza drzwi mojej sypialni nie słyszę ani jednego wypowiadanego przez nich słowa. Niezadowolona z tego faktu otwieram szafę i zaczynam się zastanawiać, co dziś założyć. W ostateczności stawiam na białą koszulę, czarne zwężane spodnie i żakiet w tym samym kolorze. Ubrana wychodzę z pokoju i w tym samym momencie słyszę słowa Caro, która mówi Fettnerowi, żeby zabrał mnie ze sobą. 
- Jestem gotowa– wyglądam zza drzwi salonu.- A my kochana porozmawiamy wieczorem – puszczam przyjaciółce oczko, a po chwili wychodzę z mieszkania razem ze skoczkiem. Brunet zmierza w stronę swojego samochodu nie sprawdzając nawet, czy za nim idę. Jestem pewna, że na linii Wagner- Fettner zdarzyło się coś, o czym żadne z szanownej dwójki nie raczyło mi powiedzieć.
- Manu- zaczynam niepewnie, kiedy wyjeżdżamy z osiedlowego parkingu. Słyszę ciche mruknięcie, co oznacza, że mężczyzna mnie słucha.- Co się wczoraj stało między tobą a Caroline?
-  Słuchaj Rose, znam ją krótko i mieliśmy wczoraj dziwną sytuację, która jakoś wpłynęła na naszą relację i boję się, że nie wyjdzie- odpowiada po chwili namysłu.
- Wielkie dzięki, marzyłam o zagadkach z samego rana. Tak dokładniej?
- Spacerowaliśmy po mieście, miło nam się rozmawiało, odprowadziłem ją i...- urwał w połowie zdania jakby zwątpił, czy może mi powiedzieć.
- I?
- Pocałowała mnie.
- Czekaj, czekaj. Na pewno mówimy o tej samej Caroline?- nie wierzę w to, co słyszę. Caro pocałowała Manuela, pierwsza. Wiecznie nieśmiała blondynka przełamała swoje granice.
- Rose, proszę cię, nie żartuj. Ja naprawdę nie wiem, co mam z tym zrobić.
- No panie Fettner, wpadłeś po uszy. Porozmawiam z nią.- Zapewniam sportowca i posyłam mu pocieszający uśmiech.
Po kilku kolejnych minutach wjeżdżamy na teren skoczni Bergisel. Życzę przyjacielowi miłego treningu i opuszczam pojazd. Tym razem nie idę prosto do swojego gabinetu, jak to mam w zwyczaju, ale podchodzę do trenera.
- Witaj Rose- Uśmiecha się do mnie serdecznie.
- Cześć Alex. Słuchaj, mógłbyś przyjść do mnie po treningu?- Od razu przechodzę do tematu, który mnie interesuje.
- Oczywiście. Czy coś się stało?
- Nie, wszystko jest w porządku, chcę porozmawiać.
- Dobrze- kiwa głową na znak zgody.
- W takim razie czekam- oznajmiam i kieruję się w stronę budynku. Po drodze zatrzymuje mnie lekko spóźniony na trening Gregor.
- Hej- przelotnie całuje mnie w policzek.- Widziałem, że rozmawiałaś z Pointnerem. Co powiedział?
- Przyjdzie do mnie po treningu, wtedy z nim porozmawiam. Jak będziesz chciał wiedzieć, co udało mi się wskórać, to na mnie poczekaj. A teraz dołącz do reszty, jak nie chcesz kolejnego kazania od trenera.- Wykonuje moje polecenie, a ja znikam we wnętrzu budynku i w swoim gabinecie czekam na szkoleniowca.
Mężczyzna zjawia się u mnie po upływie prawie dwóch godzin. Szybko wyjaśniam mu o co chodzi tłumacząc to oczywiście moimi obserwacjami, a nie skargą zawodnika. Pointner wygląda na zakłopotanego i kiedy kończę swoją wypowiedź, patrzy na mnie niepewnie.
- Nie chciałabym podważać twoich kompetencji, ale myślę, że powinieneś mu trochę odpuścić. Chociaż parę lżejszych treningów, dla regeneracji organizmu – dodaję, żeby załagodzić rzucone wcześniej oskarżenie.
- Może i masz rację. Pomyślę nad tym. Czy to wszystko?
- Tak, możesz iść- uśmiecham się do trenera zanim opuści pomieszczenie. Zaraz po jego wyjściu do środka wpada Schlieri.
- I?- Patrzy na mnie wyczekująco.
- Możliwe, że twoje kolejne treningi będą mniej intensywne- nie potrafię opisać radości, którą widzę w jego oczach, gdy słyszy te słowa. W jednej sekundzie znajduje się przy mnie i porywa w objęcia.
- Dziękuję!
- Jeśli chcesz, żebym jeszcze kiedykolwiek się za tobą wstawiła, to przestań mnie dusić- natychmiast rozluźnia uścisk, ale nie wypuszcza mnie całkowicie.
- Przepraszam- uśmiecha się szeroko i patrzy mi w oczy.
- No panie Schlierenzauer, w akcie wdzięczności możesz odwieźć mnie do domu. Rano przyjechałam z Fettim a nie bardzo mam ochotę na spacery.
- I tak miałem ci to zaproponować, bo nie widziałem twojego samochodu- przyznaje i puszcza mnie, żebym założyła płaszcz. Wychodzimy z budynku i kierujemy się w stronę samochodu skoczka.
Podczas drogi w radiu leci jeden z klasycznych starych hitów;
- „All you have to do is close your eyes and just reach out your hands and touch me, hold me close, don’t ever let me go”- zaczynam śpiewać znane mi słowa, a szatyn spogląda na mnie z niekrytym zaciekawieniem.- Patrz na drogę- uśmiecham się do mężczyzny i kontynuuję mój koncert.
Gregor parkuje pod moją klatką, ale nie mam ochoty na opuszczanie pojazdu.
- Dziękuję za podwiezienie- Siadam przodem do sportowca i patrzę mu w oczy. W te cudowne czekoladowe oczy.
- Do usług- uśmiecha się, co powoduje, że moje wnętrzności zaczynają wariować. Przez chwilę wpatrujemy się w siebie nawzajem.
- Schlierenzauer, długo jeszcze będziemy tak siedzieć, czy może zdecydujesz się mnie w końcu pocałować?- Wydaje się być zaskoczony moim pytaniem, ale zaczyna się do mnie przybliżać. Gregor subtelnie łączy swoje usta z moimi. Próbuję pogłębić czułość oblizując jego wargi. Czuję, że się uśmiecha. Odsuwam się na niewielką odległość.- Do zobaczenia w pracy- szepczę i wysiadam z pojazdu zanim mój towarzysz uświadomi sobie, co się właśnie stało.
Po wejściu do mieszania zastaję przyjaciółkę w salonie. Kolejny raz wypytuje mnie o relacje z szatynem. Nie pozostaję jej dłużna i zaczynam temat Fettnera.
- Zdaje się kochana, że nie powiedziałaś mi wszystkiego- zakładam ręce i patrzę na nią wyczekująco. Wzdycha ciężko i uzupełnia poranną wypowiedź.
- Rose, ja go pocałowałam!- Skrywa twarz w dłoniach jakby jej czyn był czymś złym.
- Wiem. Rozmawiałam z Manu- tłumaczę, widząc jej pytające spojrzenie. Na dźwięk tych słów blondynka zakrywa się leżącą na kanapie poduszką.
- Pięknie. Co ci powiedział?
- Że znacie się krótko, ale stało się coś, co w jakiś sposób wpłynie na waszą relację i boi się, że nie wyjdzie- powtarzam to, co usłyszałam od skoczka.
- Chyba będę musiała z nim poważnie porozmawiać- stwierdza patrząc w ścianę.
- Tak byłoby najlepiej- popieram jej pomysł.- Idę się przebrać.- Wychodzę z salonu i zostawiam dziewczynę samą. W mojej głowie kolejny raz pojawia się sylwetka Gregora. Machinalnie unoszę dłoń do ust uśmiechając się w duchu.

#Caroline
Promienie słoneczne boleśnie wpadają w moje oczy, z zawiedzeniem mruczę pod nosem i zwlekam się z łóżka. Powolnym krokiem zmierzam w stronę kuchni i robię sobie mocną, pobudzającą kawę. Myślę o wczorajszym wydarzeniu i na samą myśl robi mi się głupio, jednak ten chłopak zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Pozostali sportowcy również pokazali się z dobrej strony.
- O, poranny ptaszek. - słyszę głos Rosalie.
- Wcale taki poranny nie jest. - upijam łyk kofeiny.
- Jak się wczoraj bawiłaś w towarzystwie Manuela? - rozpoczyna temat, którego zdecydowanie chciałam uniknąć, jednak jest już za późno.
- Miło nam się rozmawiało. Po kilku godzinach odprowadził mnie, a ja wróciłam do naszego mieszkania. - kłamię.
- Ach, Fettner. - wzdycha.
- A ty jak bawiłaś się w towarzystwie wielu panów? - marszczę brwi.
- W zasadzie w towarzystwie pana. - uśmiecha się pod nosem.
- W takim razie siadaj i słucham twej ciekawej opowieści. - zauważam lekki rumieniec na jej twarzy przy opowiadaniu wieczoru w towarzystwie pana Schlierenzauera. - Zakochałaś się. - klaszczę w dłonie.
- Caroline, wiesz, że ja się nie zakochuję. - przewraca oczami.
- Oszukujesz siebie i innych. Kiedyś to i tak cię dopadnie i nie uchronisz się przed tym. - unoszę palec. - Przepraszam... dopadło.
- Caro! - grozi palcem. - Nie znasz mnie moja droga, ponieważ nie zakochałam się w nim i mnie nie przekonasz. - śmieje się sarkastycznie.
- Oj Rose. - podnoszę się i wracam do swojego kącika.
Kładę się i chwytam jedną z ulubionych książek, przewracam, co jakiś czas kartki, aby ponownie wrócić do poprzednich stron. Niestety moją głowę zachrząta pewien sportowiec, którego zapewne będzie mi bardzo trudno uniknąć. Najprostsza czynność jest przerywana przez natłok myśli, których nie mogę się pozbyć. Co on do cholery ze mną zrobił? Zawsze byłam postrzegana jako przyjaciółka tej pięknej brunetki. W każdym towarzystwie siedziałam z boku rozmawiając z pewnym kolesiem, który i tak kątem oka spoglądał na Rosalie. Aż tu nagle pewnego zimowego dnia spotykam sportowca, któremu nie jestem obojętna. Bynajmniej tak mi się wydaje, bo o ile pamiętam to moja intuicja rzadko mnie zawodziła. To samo tyczy się Rose, mnie nie oszuka, ale z drugiej strony to ja jej nie przekonam.
Szybkim ruchem wstaję z łóżka i wyglądam przez okno, po czym stwierdzam, że nie warto leniuchować o tej porze dnia, dodatkowo w piżamie. Ubieram się w zwykłe rzeczy i plotę włosy w warkocz. Robiąc lekki makijaż słyszę pukanie do drzwi.
- Wchodź Rose. - nadal patrzę w lustro.
- Caroline, masz gościa. - patrzy z błyskiem w oku.
- Słucham? Kogo? - dziwię się. - A, już rozumiem. - chowam na chwilę twarz w dłoniach. - Powiedz, że zaraz przyjdę. - kiwam głową, Rose zamyka za sobą drzwi.
Z mętlikiem w głowie ruszam przed lustro i patrzę w swoje odbicie. Niedoskonałości tu i ówdzie. Przeciętna dziewczyna, a teraz dodatkowo z warkoczem. A co on ode mnie chce? Mam nadzieję, że prędzej, czy później się o tym dowiem.
Wychodzę z pomieszczenia i biorę głęboki oddech, żeby odważnie ruszyć w stronę salonu. Widzę go, siedzącego na kanapie.
- Witaj. - rzuca mi uśmiech.
- Hej. - drapię się po karku. - Coś się stało? - pytam niepewnie.
- Nie nic. - waha się. - A co miało się stać?
- Nic. - przewracam oczami. - Dziwi mnie to, że tu przyszedłeś. - siadam obok niego.
- Będziemy tak teraz milczeć? - przerywa niezręczną ciszę.
- No nie. Zamyśliłam się.
- Caroline chciała powiedzieć, że chętnie z tobą porozmawia i miło cię widzieć. - rzucam jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
- Sądzę, że Caroline potrafi sama mówić. Dwóch lat nie ma. - mówi poważnie.
- Eee. Idę się ogarnąć, bo niedługo do pracy. Miłej rozmowy. - uśmiecha się.
- Czemu się tak zachowujesz? Wczoraj byłaś rozgadana i to strasznie. Dodatkowo zrobiłaś wczoraj to, co zrobiłaś, co mnie naprawdę zaskoczyło, a teraz jesteś inna. - przybliża się do mnie.
- Super mi się z tobą rozmawiało i teraz jest mi głupio, bo nie wiem, czemu tak się zachowałam. - przygryzam nerwowo wargę.
- Aha. - kwituje.
Siedzimy w pomieszczeniu zerkając na siebie. Milczenie nie jest doskwierające, jednak nieswoje i nie oddaje wczorajszej atmosfery, która była przyjemna.
- Będę się zbierał, bo jeszcze trener się wkurzy. - przejeżdża moją ręką po plecach, a po całym moim ciele przechodzą ciarki.
- Nie ma sprawy, zabierz ze sobą Rose. - uśmiecham się.
- Jestem gotowa. - nagle wygląd zza drzwi. - A my kochana porozmawiamy wieczorem. - puściła mi oczko.
Upadam z ulgą na kanapę i staram się zacząć racjonalnie myśleć. Co czuję? Nie wiem, znam go dokładnie dwa dni. Jest miłym, poukładanym facetem, jak na razie widzę same zalety, ale to, że go pocałowałam totalnie zbiło mnie z tropu. W tym momencie mogę tylko gdybać, bo naprawdę nie wiem czemu to zrobiłam. Zaczyna mnie ruszać sumienie, bo zdecydowanie nic do niego nie czuję. Bynajmniej nie teraz.
Nie wiedząc, kiedy zasnęłam po obudzeniu się spoglądam na zegarek, a tam widnieje popołudniowa godzina. Zbieram się i wychodzę do miasta nawdychać się świeżego powietrza. Patrzę na spieszących się ludzi, kiedy ja spaceruję spokojnie delektując się innsbruckim powietrzem. Wracam do domu i myślę nad przyszłą rozmową z Rose. Zastanawiam się, co powiem, zrobię i jak się zachowam. Wypadałoby powiedzieć prawdę, bo przecież jest moja najlepszą przyjaciółką i nie mam przeciwwskazań, żeby mieć przed nią jakieś sekreciki. Wchodzę do mieszkania, jednak mojej współlokatorki nie ma w domu. Robię sobie cappuccino, siadam przed kominkiem i wpatruję się w rozpalający się ogień. 
- W takim razie, co masz mi do powiedzenia w sprawie pana Schlierenzauera? - po powrocie do domu, pytam ją o coś, co na pewno chciała uniknąć.
- Jest za wcześnie, żeby rozmawiać o takim uczuciu jakim jest miłość.- przewraca oczami. 
- Czyli nic więcej mi nie powiesz? - patrzę na nią z nadzieją. 
- Nie, bo naprawdę nie sądzę, żebym coś do niego czuła. - uśmiecha się. - Byłabyś pierwszą osobą, która by się o tym dowiedziała. - dźga mnie. 
- Jasne, jasne, panno Braun. - odwdzięczam się.
~*~
Magic: Było parę przygód przy pisaniu, było. Nie jestem zadowolona ze swojej części, ale Paulina na szczęście ratuje honor tego opowiadania ;D  Do następnego! ; )

Pauline: Witam kochane, ten rozdział pisało mi się bardzo przyjemnie, jednak ocenę pozostawiam wam. Powiem szczerze, że pisanie tego duetu sprawia mi wielką przyjemność, a przede wszystkim radochę. Bądźcie cierpliwe, bo jak widzicie to nie dodajemy tutaj regularnie, ale pewnie niedługo jakoś się to ustatkuje, a no i przede wszystkim akcja nabierze tempa. Pozdrawiam. :)

9 komentarzy:

  1. hm ... ciężko mi cokolwiek napisać.
    Zaabsorbowałam się Gregor;em i Manu!♥
    Z rozdziału na rozdział jest ciekawiej , co będzie później ....
    Oby jak najlepiej !
    Pozdrawiam , Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bezpośredniość Rose jest jest rozwalająca :D
    Liczę, że Manu z Caroline wszystko sobie wyjaśnią..
    Pozdrawiam :) Zapraszam - http://born--to--fly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo następny rozdział :D Jak zwykle bardzo dobry :)

    Troszeczkę mnie zmartwiła sytuacja Caroline i Manu, ale mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią...
    A co do Rose i Gregora hmmm... Sądzę, że Gregor był zaszokowany ruchem Rose podobnie jak ona sama :) Ciekawe kiedy zdadzą sobie sprawę, że ta znajomość/przyjaźń może zamienić się w coś więcej :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Rose jest genialna. :D. I ta bezpośredniość przy Gregorze, haha. :D. Normalnie pobiła wszystko, lubię tę dziewczynę! :D
    No i jeszcze Caroline i Manu.. Coś ciągnie tę dwójkę do siebie. ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "- Schlierenzauer, długo jeszcze będziemy tak siedzieć, czy może zdecydujesz się mnie w końcu pocałować?" - nie ma co, bezpośrednia ta nasza Rose XDD Ach, Caroline i Manuela ciągnie do siebie i jestem ciekawa kiedy to w końcu zauważą!

    OdpowiedzUsuń
  6. hahha rose rozwaliła system XD normalnie ją kocham pasują do siebie z Gregorem takie dwa prąbańce :* ciekawe co bedzie dalej czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam ;)
    Lubię tu Gregora, kochany jest. I pasują do siebie ;)
    A co do Caroline, to zdziwił mnie ten pocałunek, tak nie robią osoby nieśmiałe, chyba że są zakochane :D to zmienia postać rzeczy.
    Na pewno będę stałą czytelniczką :)
    Jeśli będziecie miały czas i ochotę to zapraszam do siebie: http://luck-of-fate.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że inna tematyka Was nie zniechęci :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dotarłam także i tutaj.
    Od razu przeczytałam całego bloga i nie żałuję. Obie piszecie naprawdę świetnie, jedynie zazdrościć. Mnie jako czytelniczkę przekonałyście :)
    Rozdział naprawdę mi się podoba, jest świetny, może nie za dużo akcji, ale baaaardzo mi się podoba.
    Będę stałą czytelniczką :)
    pozdrawiam, gorąco
    luuvmysahineq

    OdpowiedzUsuń
  9. czytam tego bloga od wczoraj i stwierdzam że jest świetny ♥
    suppperowy rozdział ;D
    już nie mogę doczekać się NN ;)

    zapraszam do mnie :) http://story-of-neymar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń