#Rosalie
Dzień po
przyjeździe Caroline wstaję chwilę przed ósmą i podnoszę się z łóżka ze
świadomością spędzenia kolejnego dnia ze skoczkami. Uśmiecham się na samą myśl
o tym, bo wiem, że nie będę się nudzić. Blondynka ma zacząć pracę od przyszłego
tygodnia, więc wszystkie poranne czynności wykonuję najciszej jak potrafię,
żeby przypadkiem nie obudzić przyjaciółki. Kwadrans przed dziewiątą zostawiam
kartkę z krótką wiadomością dla dziewczyny i zadowolona opuszczam mieszkanie.
Po wyjściu z klatki biorę głębszy oddech, mroźne powietrze dociera do moich
płuc. Pomimo środka zimy na dworze jest całkiem przyjemnie, przez co decyduję
się na dotarcie do pracy pieszo. Po drodze obmyślam plan na wieczór. Chcę zorganizować
wszystkich skoczków, żeby pojawili się w klubie, gdzie zdarzało nam się bywać.
Zamierzam zabrać też Caroline. Zdecydowanie powinna poznać kadrę zanim zacznie
z nimi współpracować. Niech się przyzwyczaja do tych wariatów.
Kiedy docieram do
siedziby klubu, zawodnicy biegają wokół gmachu. Nad wszystkim tradycyjnie czuwa
Alex i paru innych członków sztabu. Unoszę rękę w geście powitania i znikam we
wnętrzu budynku. Zaszywam się w swoim gabinecie z kubkiem gorącej kawy i zaczynam
przeglądać gazetę codzienną. Parę minut później mój spokój zakłóca
Schlierenzauer. Sportowiec wpada do pomieszczenia bez pukania i w dodatku
trzaska drzwiami. Już od wejścia słychać wypływającą z jego ust wiązankę
kierowaną do sztabu szkoleniowego:
- „Gregor, musisz
się bardziej przyłożyć... Przy twojej obecnej formie powinieneś więcej
trenować...”- naśladuje ton głosu trenera. Zdenerwowany siada na umiejscowionej
naprzeciwko biurka sofie i dopiero wtedy kontynuuje.- Czy oni myślą, że ja
jestem jakimś robotem? Nie jestem! Cholera, organizm ludzki też się wykańcza,
mogliby ze mnie zejść. Rose, pogadaj z Alexem, żeby mi chociaż trochę odpuścił-
dopiero teraz mój gość podnosi wzrok i zerka na mnie błagalnie.
- Twój umysł jest
pełen negatywnych emocji...- zauważam. Nie pamiętam, żebym kiedyś widziała
Gregora w takim stanie.
- Rose, ja do
ciebie jak do przyjaciółki, a ty mój umysł analizie psychologicznej poddajesz.
Możesz chociaż na chwilę pozbyć się swojego zboczenia?
- Widzisz,
właśnie o tych negatywnych emocjach mówię- opieram łokcie na blacie i patrzę na
skoczka kręcąc karcąco głową.- Jeśli chcesz porozmawiać ze mną jak z
przyjaciółką, to nie przychodź w moich godzinach pracy- jeszcze bardziej
rozwścieczony skoczek wstaje z kanapy i rusza do drzwi.- Hej, Schlierenzauer-
odwraca się z ręką na klamce.- Zbierz proszę resztę kadry i przyjdźcie do mnie
po treningu, wszyscy- kładę nacisk na ostatnie słowo. Szatyn kiwa głową na
znak, że zrozumiał i opuszcza pomieszczenie. Wracam do swojego zajęcia, które
tak brutalnie przerwał mi Schlieri. Przerzucając kolejne kartki gazety nie
potrafię się skupić na czytanych artykułach. Moje myśli krążą wokół
zdenerwowanego Gregora. Trenerzy rzeczywiście trochę za mocno go naciskają.
Wygląda na to, że nie tylko muszę czuwać nad zdrowiem psychicznym zawodników,
ale mała sesja przyda się też Pointnerowi.
Zegarki
wskazują prawie trzynastą, kiedy skoczkowie zjawiają się w moim gabinecie.
Stają półkolem za sofą i patrzą na mnie wyczekująco.
- Po co mieliśmy
przyjść?- głos zabiera Morgenstern.
- Chciałam wam
powiedzieć, że wieczorem idziemy do klubu. Żadnego szaleństwa dzisiaj, po
prostu musicie kogoś poznać- na dźwięk moich słów zaczynają protestować jeden
przez drugiego.- Żadnych sprzeciwów. Chcę przedstawić wam Caroline. Tę, która
będzie z nami pracować- ich miny zmieniają się w jednej sekundzie.
- O której i
gdzie?
- Elferhaus o
dziewiętnastej?- wszyscy zgodnie kiwają głowami i zaczynają opuszczać
pomieszczenie. Zadowolona z częściowo
zrealizowanego planu zakładam płaszcz i wychodzę zaraz za skoczkami, żeby udać się
do domu.
W bramie mija
mnie samochód. Nad siedzeniem pasażera pochyla się Schlierenzauer i patrzy na
mnie przez opuszczoną szybę.
- Podwieźć cię?-
Obdarowuje mnie przy tym swoim nieziemskim uśmiechem.
- Przejdę się, do
zobaczenia wieczorem- również posyłam w jego kierunku uśmiech. Skoczek
odjeżdża, a ja przez chwilę wpatruję się w ulicę, w którą skręcił. Zastanawiam
się, co ten chłopak ma takiego, że traktuję go trochę inaczej niż resztę swoich
podopiecznych. Niby nie jesteśmy jakoś blisko, ale Gregor Schlierenzauer bez
wątpienia nie jest mi obojętny. Wracam myślami na ziemię i ruszam w kierunku
mieszkania. Po drodze piszę sms-a do Caro: „Mam nadzieję, że masz w swojej
szafie coś wyjściowego, bo przyda ci się wieczorem.”
#Caroline
Wstaję i ruszam do kuchni z nadzieją, że spotkam Rose, jednak zauważam tylko kartkę z informacją, że wyszła do pracy, a ja mogłam się tego domyślić. Zaczynam robić sałatkę na śniadanie i włączam odbiornik, czyli telewizor natrafiając na wiadomości, ale po chwili znudzenia przełączam na jakiś serial, którego nie rozumiem, aby ponownie wrócić do sypialni. Ubieram się w czarne dżinsy i granatową koszulę w kratę, robiąc lekki makijaż słyszę dźwięk wiadomości, nie zwracam na to uwagi i dalej wykonuję wcześniej zaczętą czynność. Czeszę moje długie blond włosy i postanawiam sprawdzić wiadomość, która jest od nikogo innego jak Rose z życzeniami miłego dnia, uśmiecham się do ekranu i idę do przedpokoju, zakładam buty, kurtkę i owijam się szalikiem, aby wyjść na miasto, którego nie znam. Kieruję się w stronę skoczni, żeby dokładnie jej się przyjrzeć. Podczas spaceru podziwiam miasto jakim jest Innsbruck i tak naprawdę przypada mi do gustu. Oddychając świeżym powietrzem przyglądam się przechadzającym parom i od razu przypomina mi się tajemniczy mężczyzna, który udzielił mi pomocy. Widząc skocznie z daleka od razu myślę o mojej nowej pracy i ,o dziwo, o napotkanym wczoraj osobniku, który zrobił na mnie lekkie wrażenie. Nie potrafię wyrzucić go ze swojej głowy, bo kogoś mi przypomina, jednak nie wydawało mi się, żeby to był jakiś znajomy Rose bądź sportowiec, ewentualnie skoczek narciarski. Wracając do mieszkania zahaczam jeszcze o kilka sklepów i robię małe zakupy, przechadzając się między półkami chwytam kilka paczek żelek i tabliczek czekolad, które na pewno posłużą mi i Rose podczas samotnych, filmowych wieczorów. Słyszę dźwięk przychodzącego sms’a i odczytuję wiadomość o wieczornym wyjściu. Popadam w huraoptymizm, naprawdę… Wchodząc po schodach zgarniam z naszej skrzynki kilka ulotek i wchodzę na piętro.
- Caro! Gdzie byłaś? Nie zgubiłaś się? – śmieje się.
- Coś ty! Zrobiłam zakupy. – wchodzę do środka i rozbieram się. – Zrób lepiej herbatę, trochę zmarzłam.
- Jasne. – siadam przy blacie kuchennym i przyglądam się przyjaciółce. – O co ci chodzi? – pyta się.
- Wyładniałaś. – zamyśliłam się. – Promieniejesz.. Czyżby miłość? – marszczę czoło.
- Oj Caro, znasz mnie i wcale nie jest tak łatwo mnie zdobyć i w sobie rozkochać. – wzrusza ramionami i stawia herbatę na blacie.
- Wydaje mi się, że coś się u ciebie zaczyna dziać jednak ty uparcie samej sobie przeczysz. – upiłam łyk napoju.
- Wątpię Caroline. – wpatruje się w podłogę.
- Nie naciskam.
- Póki pamiętam, za cztery godziny masz być gotowa do wyjścia. – uśmiechnęła się.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. – pokiwałam głową.
- Przygotuj się.
- Nie, Rose!
- Spotkanie towarzyskie z moimi znajomymi. Pasuje ci cokolwiek?
- Mam jakieś wyjście?
- Nie!
- Tak naprawdę to ja już jestem gotowa. – zauważyłam typowe spojrzenie Rose.
- Chcesz tak iść?
- Mhm. – patrzę niepewnie.
- Nie ma mowy, poszukiwania rozpoczęte.
#Rosalie
#Caroline
Wstaję i ruszam do kuchni z nadzieją, że spotkam Rose, jednak zauważam tylko kartkę z informacją, że wyszła do pracy, a ja mogłam się tego domyślić. Zaczynam robić sałatkę na śniadanie i włączam odbiornik, czyli telewizor natrafiając na wiadomości, ale po chwili znudzenia przełączam na jakiś serial, którego nie rozumiem, aby ponownie wrócić do sypialni. Ubieram się w czarne dżinsy i granatową koszulę w kratę, robiąc lekki makijaż słyszę dźwięk wiadomości, nie zwracam na to uwagi i dalej wykonuję wcześniej zaczętą czynność. Czeszę moje długie blond włosy i postanawiam sprawdzić wiadomość, która jest od nikogo innego jak Rose z życzeniami miłego dnia, uśmiecham się do ekranu i idę do przedpokoju, zakładam buty, kurtkę i owijam się szalikiem, aby wyjść na miasto, którego nie znam. Kieruję się w stronę skoczni, żeby dokładnie jej się przyjrzeć. Podczas spaceru podziwiam miasto jakim jest Innsbruck i tak naprawdę przypada mi do gustu. Oddychając świeżym powietrzem przyglądam się przechadzającym parom i od razu przypomina mi się tajemniczy mężczyzna, który udzielił mi pomocy. Widząc skocznie z daleka od razu myślę o mojej nowej pracy i ,o dziwo, o napotkanym wczoraj osobniku, który zrobił na mnie lekkie wrażenie. Nie potrafię wyrzucić go ze swojej głowy, bo kogoś mi przypomina, jednak nie wydawało mi się, żeby to był jakiś znajomy Rose bądź sportowiec, ewentualnie skoczek narciarski. Wracając do mieszkania zahaczam jeszcze o kilka sklepów i robię małe zakupy, przechadzając się między półkami chwytam kilka paczek żelek i tabliczek czekolad, które na pewno posłużą mi i Rose podczas samotnych, filmowych wieczorów. Słyszę dźwięk przychodzącego sms’a i odczytuję wiadomość o wieczornym wyjściu. Popadam w huraoptymizm, naprawdę… Wchodząc po schodach zgarniam z naszej skrzynki kilka ulotek i wchodzę na piętro.
- Caro! Gdzie byłaś? Nie zgubiłaś się? – śmieje się.
- Coś ty! Zrobiłam zakupy. – wchodzę do środka i rozbieram się. – Zrób lepiej herbatę, trochę zmarzłam.
- Jasne. – siadam przy blacie kuchennym i przyglądam się przyjaciółce. – O co ci chodzi? – pyta się.
- Wyładniałaś. – zamyśliłam się. – Promieniejesz.. Czyżby miłość? – marszczę czoło.
- Oj Caro, znasz mnie i wcale nie jest tak łatwo mnie zdobyć i w sobie rozkochać. – wzrusza ramionami i stawia herbatę na blacie.
- Wydaje mi się, że coś się u ciebie zaczyna dziać jednak ty uparcie samej sobie przeczysz. – upiłam łyk napoju.
- Wątpię Caroline. – wpatruje się w podłogę.
- Nie naciskam.
- Póki pamiętam, za cztery godziny masz być gotowa do wyjścia. – uśmiechnęła się.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. – pokiwałam głową.
- Przygotuj się.
- Nie, Rose!
- Spotkanie towarzyskie z moimi znajomymi. Pasuje ci cokolwiek?
- Mam jakieś wyjście?
- Nie!
- Tak naprawdę to ja już jestem gotowa. – zauważyłam typowe spojrzenie Rose.
- Chcesz tak iść?
- Mhm. – patrzę niepewnie.
- Nie ma mowy, poszukiwania rozpoczęte.
#Rosalie
- Przepraszam was
na chwilę, ale muszę doprowadzić moją przyjaciółkę do porządku- mówię do skoczków,
widząc jak Fetti i Caro walczą ze sobą wewnętrznie, żeby zacząć rozmowę.-
Thomas, idź ogarnij Manuela, błagam- zwracam się do blondyna po drodze do
stolika. Posłusznie rusza za mną by po chwili zatrzymać się przy swoim kadrowym
koledze.
- Stary, od kiedy
ty taki nieśmiały jesteś?- słyszę zanim zdążam usiąść koło blondynki. Uśmiecham
się w duchu, może Morgi przemówi Fettnerowi do rozumu.
- Caroline, moja
droga Caroline- opieram ręce na stole i wpatruję się w przyjaciółkę.- Nie muszę
ci chyba mówić, że jeśli zaraz nie pozbędziesz się swojej nieśmiałości i nie
zaczniesz rozmawiać z Manu, to będziesz musiała znosić moje zrzędzenie.
Dziewczyno, trochę odwagi!- Blondynka kiwa głową i wstaje od stołu. Bierze
głęboki wdech i odwraca się, żeby ruszyć w stronę Manuela. Kawałek dalej to
samo robi skoczek. Obserwuję ich czekając na rozwój wydarzeń. Rozmawiają przez
chwilę, ale niestety w tym hałasie nie mogę usłyszeć ani słowa. Zadowolona
spoglądam w stronę Morgensterna i posyłamy sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Skoro już
pobawiłaś się w swatkę, to może mogłabyś poświęcić mi trochę czasu?- Słyszę za
plecami znajomy głos.
- Oczywiście,
panie Schlierenzauer- odwracam się do skoczka z największym uśmiechem na jaki
mnie stać.
- Spacer?-
Rozglądam się po sali szukając wzrokiem Caro, ale razem z Fettim gdzieś
zniknęli.
- Spacer-
przytakuję i pozwalam skoczkowi poprowadzić się do szatni, a potem do wyjścia.
Chodzimy
uśpionymi już ulicami Innsbrucka, rozmawiając i śmiejąc się. Gregor parę razy
próbuje mnie czymś zaskoczyć, ale zawsze znajduję jakąś odpowiedź. W grach
słownych nie ma ze mną szans. Czasami specjalnie udaje obrażonego. Wtedy rusza
mnie sumienie i na krótką chwilę przestaję być złośliwa.
Schlierenzauer
uparł się, że odprowadzi mnie do domu i tak oto zbliżamy się do mojej klatki.
- To tutaj-
oznajmiam, zatrzymując się przy właściwym numerze i staję naprzeciwko znacznie
ode mnie wyższego Gregora.
- Dziękuję za
spacer-wpatruje się we mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami, wywołując tym
przyjemne uczucie w brzuchu. Zupełnie jak u nastolatki- śmieję się w myślach.
- Polecam się na
przyszłość- wspinam się na palce, żeby musnąć policzek sportowca.- Dobranoc-
szepczę mu do ucha i jak najszybciej ruszam do klatki.
- Rose- słyszę
wołanie skoczka. Odwracam się i posyłam mu pytające spojrzenie.- Śpij dobrze-
uśmiecha się do mnie szeroko. Kiwam głową i znikam za drzwiami. Do domu wchodzę,
cały czas myśląc o ostatnich godzinach spędzonych ze Schlierenzauerem.
#Caroline
Postanawiam, że ubiorę się w to, co poleciła mi Rosalie, upierała się przy sukience, jednak chociaż raz to ja postawiłam na swoim. Po krótkim czasie jestem gotowa i zmierzam ku drzwiom brunetki, delikatnie pukam i słyszę pozwolenie na wejście.
- Pięknie wyglądasz. – patrzę na nią.
- Mimo wszystko ty również.
- Dzięki. – opieram się o szafę.
- Mam coś dla ciebie. – rzuca w moją stronę bransoletkę. – Będzie idealnie pasować.
- Dziękuję. Idziemy już?
- Tak.
Ubierając się zamieniamy jeszcze kilka słów, a w drodze na miejsce opowiada mi historie związane ze skoczkami, co nie tylko mnie rozluźniło, ale przede wszystkim rozbawiło. Mogę to tylko rozumieć jednostronnie, łatwe życie mnie nie czeka. Stoimy przed klubem i delektujemy się świeżym powietrzem.
- Boję się tam wejść. – rzucam niepewnie.
- Panno Caroline, spokojnie, to są tylko moi znajomi, którzy będą również twoimi.
- Dobrze, wchodź pierwsza.
Biorąc głęboki wdech wchodzę do lokalu i rozglądam się po wnętrzu, w którym jest przytulnie. Zostawiamy kurtki i od razu zauważam, że stojąca przede mną osoba, czyli moja przyjaciółka macha w stronę grupki mężczyzn. Ilu? Tak naprawdę trudno jest zliczyć.
- Poznaj moich znajomych czyli skoczków narciarskich. – tak naprawdę dociera do mnie, co drugie słowo, bo nie wierzę własnym oczom.
- H-hej. – nie odrywam od niego wzroku. Zaczynają podchodzić do mnie skoczkowie i się przedstawiać, jako ostatni pojawia się on.
- My się chyba poznaliśmy. – podrapał się po karku.
- Chyba na pewno. – uśmiecham się.
- Siadaj. – wskazuje mi miejsce naprzeciwko siebie.
- Fettner! Fettner. – słyszę głos skoczków i śmieję się w duchu. – Manu! – słyszę.
- Manuel, to chyba do ciebie. – zaczynam się lekko śmiać.
- Co, co? – ocknął się.
- Wołają cię. – odwraca się i podchodzi do kolegów. Po chwili widzę kroczącą w moją stronę Rose. Wysłuchuję krótkiego wykładu na temat nieśmiałości, co delikatnie mnie bawi, ale staram się tego nie okazywać. Po chwili ruszam w stronę Manuela, a on robi to samo, po czym zaprasza mnie na spacer, a ja bez oporu się zgadzam.
- Podstęp Rose? – śmieje się skoczek.
- Uwierz mi, jest w tym dobra.
- Bawi się w swatkę, a sama sobie pomóc nie potrafi. – prycha.
- Coś sugerujesz? – marszczę czoło.
- Ty tego nie widzisz, bo nie przebywałaś w naszym otoczeniu tyle czasu jak ona i naprawdę widzę, że coś dzieje się między nimi. – spogląda na mnie.
- Skończmy temat, nie warto. Rose taka jest, nie przetłumaczy sobie, ale jest również uparta jak osioł.. Tak poza tym, nie wiem o kogo chodzi.
- I śmiała w przeciwności do ciebie.
- Jak śmiesz mnie porównywać do niej? – rzucam wrogie spojrzenie.
- Oj Caroline. – obejmuje mnie, a ja patrzę na niego z jeszcze większym szokiem.
Przechadzając się po zamarłym Innsbruku czerpiąc świeżego powietrza wymieniamy się znaczącymi spojrzeniami, ale nie brakuje również wielu słów i śmiechów. Kiedy Fettner odprowadza mnie pod blok zerkam ukradkiem na godzinę i nie wierzę własnym oczom, że spacerujemy już tak długo.
Stoimy tuż pod klatką i przez dłuższą chwilę nie wiemy jak się zachować, bądź nie chcemy opuszczać swojego towarzystwa.
- Czuję się jak nastolatek. – obejmuje mnie w pasie.
- Czy to nie za szybko panie Fettner? – patrzę w jego tęczówki.
- Zdecydowanie nie, moja droga. – przyciąga mnie do siebie.
- Ach mój drogi. – oplatam swoje ręce na jego karku, po czym delikatnie składam pocałunek na jego ustach, czym zdecydowanie go zaskakuję. – Dobranoc. – ruszam w stronę klatki.
- Caro! – odwracam się. – Śpij dobrze. – uśmiecha się.
- Ty również.
Wchodzę do domu myśląc o skoczku i starając się nie budzić Rosalie, której zapewne zabawa w towarzystwie sportowców się udała.
#Caroline
Postanawiam, że ubiorę się w to, co poleciła mi Rosalie, upierała się przy sukience, jednak chociaż raz to ja postawiłam na swoim. Po krótkim czasie jestem gotowa i zmierzam ku drzwiom brunetki, delikatnie pukam i słyszę pozwolenie na wejście.
- Pięknie wyglądasz. – patrzę na nią.
- Mimo wszystko ty również.
- Dzięki. – opieram się o szafę.
- Mam coś dla ciebie. – rzuca w moją stronę bransoletkę. – Będzie idealnie pasować.
- Dziękuję. Idziemy już?
- Tak.
Ubierając się zamieniamy jeszcze kilka słów, a w drodze na miejsce opowiada mi historie związane ze skoczkami, co nie tylko mnie rozluźniło, ale przede wszystkim rozbawiło. Mogę to tylko rozumieć jednostronnie, łatwe życie mnie nie czeka. Stoimy przed klubem i delektujemy się świeżym powietrzem.
- Boję się tam wejść. – rzucam niepewnie.
- Panno Caroline, spokojnie, to są tylko moi znajomi, którzy będą również twoimi.
- Dobrze, wchodź pierwsza.
Biorąc głęboki wdech wchodzę do lokalu i rozglądam się po wnętrzu, w którym jest przytulnie. Zostawiamy kurtki i od razu zauważam, że stojąca przede mną osoba, czyli moja przyjaciółka macha w stronę grupki mężczyzn. Ilu? Tak naprawdę trudno jest zliczyć.
- Poznaj moich znajomych czyli skoczków narciarskich. – tak naprawdę dociera do mnie, co drugie słowo, bo nie wierzę własnym oczom.
- H-hej. – nie odrywam od niego wzroku. Zaczynają podchodzić do mnie skoczkowie i się przedstawiać, jako ostatni pojawia się on.
- My się chyba poznaliśmy. – podrapał się po karku.
- Chyba na pewno. – uśmiecham się.
- Siadaj. – wskazuje mi miejsce naprzeciwko siebie.
- Fettner! Fettner. – słyszę głos skoczków i śmieję się w duchu. – Manu! – słyszę.
- Manuel, to chyba do ciebie. – zaczynam się lekko śmiać.
- Co, co? – ocknął się.
- Wołają cię. – odwraca się i podchodzi do kolegów. Po chwili widzę kroczącą w moją stronę Rose. Wysłuchuję krótkiego wykładu na temat nieśmiałości, co delikatnie mnie bawi, ale staram się tego nie okazywać. Po chwili ruszam w stronę Manuela, a on robi to samo, po czym zaprasza mnie na spacer, a ja bez oporu się zgadzam.
- Podstęp Rose? – śmieje się skoczek.
- Uwierz mi, jest w tym dobra.
- Bawi się w swatkę, a sama sobie pomóc nie potrafi. – prycha.
- Coś sugerujesz? – marszczę czoło.
- Ty tego nie widzisz, bo nie przebywałaś w naszym otoczeniu tyle czasu jak ona i naprawdę widzę, że coś dzieje się między nimi. – spogląda na mnie.
- Skończmy temat, nie warto. Rose taka jest, nie przetłumaczy sobie, ale jest również uparta jak osioł.. Tak poza tym, nie wiem o kogo chodzi.
- I śmiała w przeciwności do ciebie.
- Jak śmiesz mnie porównywać do niej? – rzucam wrogie spojrzenie.
- Oj Caroline. – obejmuje mnie, a ja patrzę na niego z jeszcze większym szokiem.
Przechadzając się po zamarłym Innsbruku czerpiąc świeżego powietrza wymieniamy się znaczącymi spojrzeniami, ale nie brakuje również wielu słów i śmiechów. Kiedy Fettner odprowadza mnie pod blok zerkam ukradkiem na godzinę i nie wierzę własnym oczom, że spacerujemy już tak długo.
Stoimy tuż pod klatką i przez dłuższą chwilę nie wiemy jak się zachować, bądź nie chcemy opuszczać swojego towarzystwa.
- Czuję się jak nastolatek. – obejmuje mnie w pasie.
- Czy to nie za szybko panie Fettner? – patrzę w jego tęczówki.
- Zdecydowanie nie, moja droga. – przyciąga mnie do siebie.
- Ach mój drogi. – oplatam swoje ręce na jego karku, po czym delikatnie składam pocałunek na jego ustach, czym zdecydowanie go zaskakuję. – Dobranoc. – ruszam w stronę klatki.
- Caro! – odwracam się. – Śpij dobrze. – uśmiecha się.
- Ty również.
Wchodzę do domu myśląc o skoczku i starając się nie budzić Rosalie, której zapewne zabawa w towarzystwie sportowców się udała.
~*~
Magic: Według mnie powyższy post nie wymaga mojego komentarza, a mówi sam za siebie. Mam nadzieję, że miło się go czytało. Od siebie powiem tylko tyle: do następnego! ;)
Pauline: Witam, myślałam, że nie dociągnę do końca tego rozdziału, jednak udało się, ale to tylko dlatego, że było trochę motywacji. Oficjalnie ze swojej części nie jestem zadowolona. No cóż tu jeszcze napisać.. Nie pozostaje nic tylko bądźcie cierpliwe. :)
Pauline: Witam, myślałam, że nie dociągnę do końca tego rozdziału, jednak udało się, ale to tylko dlatego, że było trochę motywacji. Oficjalnie ze swojej części nie jestem zadowolona. No cóż tu jeszcze napisać.. Nie pozostaje nic tylko bądźcie cierpliwe. :)
Bardzo miły i przyjemny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńTrochę zaskoczył mnie szybki postęp ze strony Caroline i Manuela ;d
Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju sytuacji! ;d
Z niecierpliwością czekam na kolejny post.
Oczywiście życzę weny :)
O matko! To sobie szaleją dziewczyny, oj szaleją! Caroline z Manuelem to już w ogóle! Pocałunek w usta przy drugiem spotkaniu i po krótkiej rozmowie, no no :-) Ach, no i Rose i Schlieri<3 Mam nadzieję, że obu parom się uda.
OdpowiedzUsuńSpecjalnie mi to robisz Magic!
OdpowiedzUsuńPiszesz , piszecie tak fantastycznie i ciekawie , że znów będę czekała na kolejny rozdział z niecierpliwością!
Rose i Schlieri ! Jak już napisałam wcześniej to dla mnie zaskoczenie !♥
Pozdrawiam , Ann.
O rany! Toż to fajne, bardzo fajne. I jakoś tak wyszło, że zaczynam lubić Manuela - a nie szybko zaczynam lubić postaci w opowiadaniach, więc to coś oznacza XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://haven-under-the-sky.blogspot.com/
już mi się podoba ! Tylko niech Rose i Szlieri w końcu powiedzą co do siebie czują, a nie, takie podchody robi Gregor. :P.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ! :)
http://be-my-mystery.blogspot.com/ zapraszam :)
OdpowiedzUsuńtrafiłam przed chwilą i dosłownie mnie wciągnęło !! Świetny macie ten blog :* A co do tego rozdziału to jak już mówiła koleżanka z góry( mam nadzieje że mi wybaczy że ściągne od niej słowo !!) te podchody gregora hhahah :D No poprostu on jest taki słodki *.* że sie szczerzyłam do ekranu :D A i jeszcze Manu i Carol! Ta niby taka nieśmiała a tu prosze po pierwszym dniu znajomości już sie z nim pocałowała . faktycznie nieśmiała :D Pozdrawiam weeny :D :*
OdpowiedzUsuń