wtorek, 22 kwietnia 2014

Fourth adventure

#Caroline
Tydzień od mojego przyjazdu minął szybko, zbyt szybko. Praktycznie siedziałam cały czas w domu oglądając durną telewizję i czytając książki, bo co innego pozostało mi, gdy Rosalie świetnie bawiła się w towarzystwie Gregora?
A Manuel? Nie odezwał się, a ja nie miałam zamiaru dawać mu tej satysfakcji. Podczas ostatnich czterech dni hormony we mnie buzowały i tworzyły mieszankę wybuchową do takiego stopnia, że potrafiłam wydrzeć się na moją najlepszą przyjaciółkę.
Dziś dzień, którego wyczekiwałam niezmiernie.
Wychodzę z ciepłego łóżka i przygotowuję się do mojego pierwszego dnia w pracy, rozpoczynając od orzeźwiającego prysznica. Udaję się do kuchni, gdzie znajduje się już moja przyjaciółka. Witam się i zalewam czekoladowe płatki zimnym mlekiem. Po szybkim posiłku ubieram się w czarne, dopasowanie dżinsy i bordowy sweter. Włosy związuję w wysokiego kuca i do tego zakrywam niedoskonałości pod lekką warstwą makijażu.
Wychodzimy z klatki i ruszamy w drogę. Moje myśli krążą wokół wszystkich skoczków, których niby znam, ale jest kilka wątpliwości, które nie dają mi spokoju. Dojeżdżamy pod skocznię i wraz z Rose udajemy się do budynku, jednak nasze relacje były nadal na napiętej linii.
Wchodzę do pomieszczenia, gdzie znajdują się wszyscy sportowcy i sztab szkoleniowy.
- Oto panna Caroline Wagner, która od dzisiaj będzie naszym fotografem i częścią naszego zespołu. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją bardzo miło. Macie być również grzeczni. - odzywa się trener kadry.
- Witam. - odzywam się i uśmiecham się do zgromadzonych.
- Jestem prawie pewien, że Manuel nie będzie mógł skupić się na treningach. - do głosu dochodzi Michael i od razu doprowadza moje policzki do lekkiego różu.
- Nie sądzę, jeżeli tak, Manuel otrzyma dodatkową karę. - mówi sarkastycznie pan Pointner.
- Normalka. - szepcze mi do ucha Rose.
Z mojego pokrowca wyjmuję aparat i zaczynam przy nim majstrować, nie zważając na zachowanie chłopców, bo inaczej ich nazwać nie można. Panna Braun miała rację, że łatwo nie będzie i jestem do tego w stu procentach przekonana.
- Chłopacy! Macie jeszcze trzydzieści minut na pogaduszki. - kieruje nimi trener.
- Morgi, ty również. - dodaje Heinz.
- Przepraszam. - podchodzę do Alexa. - Zaprowadzi mnie pan do jakiegoś pomieszczenia, gdzie znajdę kilka potrzebnych dla mnie rzeczy i chwilę na odetchnięcie. Muszę ,,pobawić" się - gestykuluję - moim aparatem. - mówię cicho, żeby pewien osobnik płci męskiej mi nie przeszkadzał.
Trener prowadzi mnie do pomieszczenia, gdzie znajduje się również magazynek. Wchodzę do drugiej części i szperam po kątach, przy okazji zostawiłam uchylone drzwi. Gdy mam już wychodzić z ciasnego lokum, słyszę śmiechy i znane mi głosy.
- Coś czuję, że Pointner da wam dzisiaj w kość. Dziwię się, że jeszcze z nimi trenujesz. - odzywa się jeden z towarzyszy.
- Wiesz, jestem tu, bo naprawdę chcę jechać na Igrzyska, to było moim celem. - słyszę westchnięcie znanej mi osoby.
- Stary, co jest? - pyta nikt inny jak Morgenstern, ale nie słyszę odpowiedzi. - Chodzi o Caroline Wagner? - śmieje się.
- Tak, może, nie. - odpowiada dość dziwnie, czego nie rozumiem.
- Fajna z niej laska i niezłą sobie wyrwałeś, ale pewnie wszystko spieprzyłeś? Ja bym nigdy nie spieprzył, oj nie!
- Thomas, nie wtrącaj się. - słyszę wyraźne wkurzenie Manuela i dochodzę do wniosku, że to jest ten moment, w którym powinnam wyjść z magazynku. Mimo mojego zaczerwienienia na jasnej karnacji.
- Witam! - zdecydowanie otwieram drzwi i staję naprzeciwko skoczków. Miny mają bezcenne. - Morgi... - zaczynam. - Możesz nas zostawić? - proszę grzecznie.
- Co chcesz? - pyta Fettner z wyraźnym burakiem na twarzy, ale i frustracją.
- Co chcę, to tobie o co chodzi? Nie odzywasz się, nie dajesz znaku życia, a teraz na mnie naskakujesz? Miłe były słowa twojego kolegi, szkoda, że... - uśmiecham się sarkastycznie, ale on mi przerywa.
- Ale nieprawdziwe? - wstaje. - Dlaczego taka jesteś? Dlaczego z taką małą ilością wierzysz w siebie? Dlaczego nie widzisz swojego piękna? Dlaczego nie doceniasz siebie? - wyraźnie podnosi ton głosu.
- Manuel, tak nie będziemy rozmawiać. Po pierwsze: powinieneś mieć to gdzieś. Po drugie: co cię to obchodzi? Po trzecie: Nie wpieprzaj się w moje życie. - zbliżam się do niego i patrzę specjalnie w jego tęczówki.
Chcę objąć jego twarzy i przemówić do rozsądku, jednak ktoś wpada do pomieszczenia. Rose i Gregor. Całujący się. Oddający się chwili.
- Boże, co?! - odsuwam się od niego, a po moich słowach momentalnie dwójka osobników odrywa i zaczyna reagować.
Nie wiem, co mam zrobić. Czy zacząć się śmiać czy zachować powagę? Patrzę na przyjaciółkę, która zdecydowanie się zaczerwieniła. Postanawiam wyjść z pomieszczenia, jednak tuż za mną udaje się Manuel, wkurzony Manuel.
- Jeżeli tak mają wyglądać nasze wspólne dni to ja podziękuję. - odburknął zły, a ja stoję jak słup soli, bo nie wierzę w to, co usłyszałam.
Momentalnie w moich oczach pojawiają się łzy, które próbuję zahamować. Z pomieszczenia wychodzą osłupieni zakochani i wpatrują się we mnie, jednak nie wiem z jakiego powodu. Dlatego, że usłyszeli czy po tamtym niezręcznym zdarzeniu? Wymijam ich i idę zająć się swoimi obowiązkami. Przy okazji ucinam pogawędkę z Michaelem.
- Idziemy na skocznię. - słyszę słowa trenera.
Udajemy się w stronę Bergisel, a ja już z daleka zaczynam robić zdjęcia tej pięknej skoczni, przy okazji trzymam się na dystans od Manuela i Gregora. Czasami przytakuję na słowa Dietharta i sztucznie się uśmiecham.
Chłopacy poszli na trening, a ja stałam w dogodnym dla mnie miejscu i czekałam na ich skoki. Na belce zauważam Fettnera i momentalnie czuję ściśnięcie w sercu, bolesne ściśnięcie. Kiwam przecząco głową, żeby odgarnąć od siebie natłok myśli i skupiam się na zrobieniu chociaż jednego, pozytywnego zdjęcia. Po udanym skoku przeglądam kilka fotografii z Manuelem w głównej roli i mimo wszystko stwierdzam, że wyszedł na nich korzystnie. Być może dlatego, że nie widać jego twarzy. 
To, że złość na skoczka przejawia się w moim wnętrzu było wiadome, ale nawet ja nie miałam ochoty na patrzenie na jego usta, które jeszcze niedawno wypowiedziały słowa skierowane w moją stronę. Właśnie jakie to były słowa? Czy na pewno z podstawą na niego nawrzeszczałam i w czym on zawinił?
Caroline, czyżby ruszało cię sumienie?
Czyżby odezwała się we mnie godność i chęć przeproszenia skoczka, któremu na pewno jest przykro? Jednak jedno jest pewne, że jestem cholernie uparta i nieśmiała, a jeżeli on nie zrobi chociaż małego kroczku, nawet przez głupi gest, to nigdy na wyciągnięcie ręki się nie zdecyduję.
Wracamy do budynku, a przede wszystkim do Rose. Przeglądam wszystkie zdjęcia i już w głowie analizuję, co się nadaje do jakiegokolwiek udostępnienia. Dodatkowo jest kilka zdjęć, które są naprawdę fajne i można by pobawić się w obróbkę. Gdy mam zamiar udać się do gabinetu przyjaciółki szanowny pan Pointner zatrzymuje mnie tuż przed jej drzwiami.
- Caroline, przeprowadzisz wywiad ze skoczkiem i wstawisz na stronę?
- Nie ma sprawy, tylko z kim? - obdarzam go uśmiechem.
- Fettner. - ucina rozmowę i odchodzi.
Czy tylko ja muszę mieć takiego pecha? Naprawdę dlaczego mnie to spotyka? Jak spojrzę mu w twarz? Jak będę z nim rozmawiać?
- Rose, mam problem. - siadam bezradnie naprzeciwko niej.
- Co jest? - odrywa się od roboty papierkowej.
- Pokłóciłam się z Manuelem, mam przeprowadzić z nim wywiad.
- Pokłóciłaś się z Manuelem o to, że masz przeprowadzić z nim wywiad?
- Nie wiem, co ty robisz na tym stanowisku.
- Pracuję. No dobra, o co się pokłóciliście? - opowiadam jej całą historię związaną z poprzednim zdarzeniem.
- Caroline, mam być szczera?
- No jasne, nic innego od ciebie nie oczekuję.
- 70% winy jest po twojej stronie. - popada w zamyślenie. - Przepraszam.
- Nie masz za co, doskonale zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę. - nerwowo przygryzam wargę. - Ale co ja mam zrobić, Rose? Pierwsza się nie odezwę, jeszcze ten wywiad...
- Podejdź do tego na spokojnie. Spójrz na to z innej strony... Wykonujesz tylko polecenie trenera i nie chcesz podpaść mu już pierwszego dnia, więc wykonasz swoją robotę. Jeżeli zauważysz jakoś chęć porozmawiania z nim i zobaczysz coś w jego oczach to rozpocznij temat, ale spokojnie.
- Dzięki, naprawdę. - lekko odetchnęłam. - A teraz pomóż mi ułożyć pytania! - dźgam, bo doskonale wiem, że tego nienawidzi.
Manuel, trener kazał przeprowadzić mi z tobą krótki wywiad, więc muszę wykonać swoją robotę. Mogę przejść do sedna sprawy? 
Idę w jego stronę i staję tuż naprzeciwko niego.
- Ee... Manuel... no bo ja mam sprawę. - I cały plan szlag trafił. - myślę.
- Co chcesz?
- Trener mi kazał przeprowadzić z tobą wywiad, krótki. Mogę? - nerwowo bawię się podkładką.
- Zamieniam się w słuch. - nie zwraca na mnie uwagi.
Zadaję szybko pytania i w takim samym tempie notuję jego odpowiedzi i od razu zmywam się z jego pola widzenia. Najwidoczniej nie miał ochoty ze mną rozmawiać, no cóż... Ja nad tym ubolewać nie będę.
- Jak było? - już w domu słyszę pytanie Rose.
- Nijak. - biorę na kolana poduszkę i zaczynam rozmyślać.
- Kochanie. - siada obok mnie Rose i zaczyna poważnie ze mną rozmawiać.

#Rosalie
Ostatnie dni lecą niemiłosiernie szybko. Ale podobno szczęśliwi czasu nie liczą, więc co się będę przejmować?
Dzisiaj Caroline zaczyna pracę. Czy jest z tego faktu zadowolona, ciężko mi stwierdzić. W domu panuje nerwowa atmosfera. Nie wiem czy to sprawa stresu czy może szanowny pan Fettner ma w tym swój udział. W każdym razie- ostatnio wolę nie wchodzić przyjaciółce w drogę. 
Rano w milczeniu jemy razem śniadanie, a potem każda z nas wraca do swojego pokoju, żeby doprowadzić się do porządku. Dobieram odpowiedni strój, robię lekki makijaż i schodzę na dół. Spokojnie zakładam buty i płaszcz. Czekam w przedpokoju na dziewczynę i zerkam na zegarek.
 - Caroline, rusz się!- krzyczę do przyjaciółki zniecierpliwiona.- Chyba nie chcesz się spóźnić już pierwszego dnia?- Blondynka pospiesznie zbiega ze schodów, związując w tym czasie włosy.
- Jestem gotowa- oznajmia i razem opuszczamy mieszkanie. Oczywistym jest, że  moja towarzyszka przez całą drogę nie odzywa się nawet słowem. Docieramy na miejsce i udajemy się do siedziby klubu. Pointner wciela się w rolę rządzącego i wszystkich prosi o przyjście do sali konferencyjnej. Oficjalnie przedstawia Caroline. Nie przysłuchuję się słowom trenera. Rozglądam się po pomieszczeniu, lustrując wzrokiem  uczestników spotkania. Zaraz, gdzie jest Schlierenzauer? Czy ten człowiek mógłby chociaż raz stawić się we właściwym miejscu o umówionej godzinie? W co ja wierzę? Takie rzeczy się nie zdarzają. Wyciągam telefon i piszę wiadomość do szatyna: „Radzę ci się pospieszyć, dopóki Alex nie zauważył Twojej nieobecności”- wysłano.
Po dopełnieniu formalności, do których Pointner czuł się zobowiązany, daje swoim podopiecznym chwilę przerwy przed treningiem. Zadowolona z zakończenia spotkania, udaję się do klubowej kuchni po kawę. Oczekując, aż woda w czajniku zacznie wrzeć, wpatruję się w drzwi prowadzące do magazynu. Kiedyś to było jedyne wejście, ale po dobudowaniu kuchni wszyscy jakby zapomnieli o tym przejściu i teraz korzystali z wejścia prowadzącego tam bezpośrednio z korytarza. Na chwilę wracam wspomnieniami kilka lat wstecz, kiedy jeszcze jako studentka odbywałam praktyki w tym samym budynku, gdzie teraz pracuję. Uśmiecham się do swoich myśli. Gwizd czajnika sprowadza mnie na ziemię. 
- “All I want is someone I can't resist. I know all I need to know by the way that I got kissed…”-zaczynam nucić w głowie mój hit ostatniego tygodnia, zalewając kawę. Niespodziewanie ktoś kładzie dłonie na mojej talii. Uśmiecham się rozpoznawszy ten dotyk i odstawiam czajnik. Osobnik za mną przesuwa ręce na mój brzuch i splata je.
- Dzień dobry- szepcze mi do ucha. Mój zmysł słuchu uważnie rejestruje każdy dźwięk wydobywający się z ust mężczyzny. Hamuję się, żeby się nie odwrócić i wpić łapczywie w wargi przybysza, który teraz składa delikatne pocałunki na mojej szyi. Przechylam głowę, całkowicie poddając się pieszczotom. Tymi gestami Greg doprowadza mnie do szaleństwa. Nieprawdopodobne jak szatyn działa na mnie fizycznie. Poza tym, że  darzę go coraz większym uczuciem, moim ciałem targa pożądanie, gdy tylko skoczek znajduje się blisko. Schlieri wędruje ustami po moim karku, wywołując niekontrolowane dreszcze. Odkrył moje czułe miejsce. Nie dbam już o hamulce czy fakt, że ktoś może tu wejść. Odwracam się i natychmiast odszukuję usta sportowca zarzucając mu przy tym ręce na szyję. On z kolei jakby sprowokowany moim zachowaniem, zaczyna mną kierować i przesuwamy się w stronę ściany. Zostaje do czegoś przyciśnięta, ale tym czymś na pewno nie jest ściana. Nim zdążyłam się zorientować, że opieram się o drzwi, Gregor przypadkiem nacisnął klamkę, przesuwając rękoma po moich plecach i oboje wpadamy do magazynu. Słyszę czyjś głos, który okazuje się należeć do mojej przyjaciółki i zmieszana odrywam się od szatyna. Czerwienię się delikatnie jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku i spuszczam wzrok. Schlierenzauer wcale nie zachowuje się lepiej. Patrzy na wszystko, byle tylko nie złapać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek obecnym w pomieszczeniu. Caroline zdecydowanym krokiem rusza do drzwi, a zaraz za nią podąża wyraźnie wściekły Fettner. Mija dziewczynę, wypowiadając przy tym słowa, których raczej nie powinniśmy usłyszeć i oddala się. Kiwam głową na Grega i stajemy po dwóch stronach przygnębionej blondynki. Spogląda to na mnie, to na niego i kręcąc głową idzie w kierunku wyjścia. 
- Oni nie mogą się tak traktować- mówię bardziej do siebie, niż do niego.- Wymyślę coś, żeby się porozumieli- w głębi duszy zaczynam wierzyć w swoje słowa i odwracam się do Schlierenzauera z pewnością w oczach.
- Chyba, że ja zrobię to pierwszy- mówi z cwanym uśmieszkiem i patrzy na mnie prowokacyjnie.
- Chcesz się bawić w swatkę? TY?- wybucham niepohamowanym śmiechem, czym najwyraźniej uraziłam męską dumę mojego partnera. 
- A dlaczego nie?- Zakłada ręce i wpatruje się we mnie wyczekująco.
- Mój drogi, nie jesteś na tyle sprytny, żeby obmyślić jakikolwiek sensowny plan.
- Ja ci jeszcze pokażę, jak bardzo sprytny potrafię być. Załóżmy się. Wygra ten, kto pierwszy doprowadzi do normalnych relacji na linii Wagner- Fettner. 
- Niech będzie- przystaję na propozycję.- Twoje żądania, jeśli wygrasz? W co szczerze wątpię, ale zachowajmy standardowe procedury zakładów.
- Nagrodę ustala wygrany, ale dopiero po skończeniu rywalizacji- wytrzeszczam oczy zaskoczona. Interesujące. No panie Schlierenzauer, może jednak źle cię oceniłam.
- Zgoda- wyciągam dłoń w jego stronę. 
- Thomas!- woła przechodzącego korytarzem przyjaciela. Blondyn podchodzi do nas i wpatruje się w nasze złączone dłonie.- Przetnij.
- Słyszałem waszą rozmowę i nie sądzę, żeby wynikło z tego coś dobrego. Jak Caroline albo Manu się dowiedzą, będzie po was.
- Nie proszę cię o sądy i ani się waż powiedzieć o tym komukolwiek. No dalej- Morgenstern spełnia prośbę szatyna i przecina nasz zakład. Zadowolony Schlierenzauer całuje mnie w policzek i oddala się w kierunku szatni. Morgi również chce odejść, ale mam z nim coś do załatwienia, więc zatrzymuję go i czekam aż kroki Gregora zupełnie ucichną. Nie chciałabym, żeby usłyszał naszą rozmowę.
- Zrobisz coś dla mnie?- patrzę błagalnie na Thomasa, mając nadzieję, że mi nie odmówi.
- Powiedz co, a się zastanowię.
- Chcę, żebyś kontrolował kroki Gregora i mówił mi, co zamierza w sprawie Manu i Caro. 
- Rose, nie wciągaj mnie bardziej w wasze zagrywki. Wystarczy, że wiem o zakładzie- kręci głową. Myślałam, że będzie łatwiej. Chyba muszę zastosować kobiece sztuczki, czego nigdy nie chciałam robić w stosunku do niego.
- Morgi, proszę- przybliżam się do skoczka i niewinnie spoglądam w jego niebieskie tęczówki.- Nie mów, że nie sprawi ci przyjemności, jeśli z nim wygram. W dodatku z twoją pomocą- instynktownie zaczynam wodzić palcami po jego torsie. Mężczyzna odsuwa się stanowczo i patrzy na mnie rozbawionym wzrokiem.
- Moja droga, podstępna, panno Braun. Nie musisz na mnie niczego wymuszać swoimi sztuczkami. Czy nie wystarczy ci, że podbiłabyś serca połowy mieszkańców Innsbrucka?- miałam nadzieję, że potraktuje to jako żart i bardzo dobrze, że tak zrobił. 
- Przejrzałeś mnie- śmieję się, ale zaraz przypominam sobie cel tej rozmowy.- To jak, mogę na ciebie liczyć?
- Jasne- posyła mi przyjacielski uśmiech i minąwszy mnie, kieruje swoje kroki do szatni. Niemal przekonana o swojej wygranej wracam do kuchni po moją kawę i zaszywam się w swoim gabinecie. Na biurku dostrzegam kilka teczek i domyślam się, że są to dokumenty skoczków potrzebne na najbliższy konkurs. Usadawiam się wygodnie i zaczynam je przeglądać. Pointner jak zwykle nie zadał sobie trudu, żeby je uporządkować i dzięki Ci Boże za moją trzeźwość umysłu, bo Diethart dostałby dokumenty Morgiego i odwrotnie. Nawet Michaela z Gregorem pomylił. Śmiem twierdzić, że trener nawet do tego nie zajrzał, tylko porozdzielał w miarę po równo i pewnie nie przyszło mu do głowy, że mogłyby być pomieszane. Wzdycham głośno i zaczynam segregowanie od początku, bo mogłam coś przeoczyć zanim zauważyłam cały bałagan. 
Moje jakże ciekawe zajęcie przerywa Caroline. Z radością odkładam papiery i wdaję się w rozmowę z blondynką. Opowiada mi o sytuacji z Manuelem i wyjaśnia zajście z magazynu. A teraz jeszcze Alex kazał jej przeprowadzić wywiad z Fettim. Zero wyczucia, panie Pointner. Pomagam przyjaciółce w ułożeniu pytań. W tym czasie ktoś puka do drzwi i do pomieszczenia wsuwa się głowa Morgiego.
- Rose, możemy pogadać?
- Za dziesięć minut- odsyłam go, widząc znaczące spojrzenie jakim mnie obdarował. Kiwa głową i znowu znika za drzwiami. Kończymy pytania i dziewczyna idzie zrealizować powierzone jej zadanie. 
Thomas musiał czekać przed wejściem, bo niemal mija się w progu z Wagner.
- Ten wywiad to sprawka Gregora- mówi i siada naprzeciwko mnie.
- Żartujesz?- kręci głową.- Tak się nie załatwia spraw.
- Słyszałem jak sugerował trenerowi, że Caroline mogłaby dołączać wywiady do zdjęć. I powiedział jeszcze coś takiego: „A żeby nie rzucać jej od razu Thomasa albo mnie, niech zacznie od czegoś przyjemniejszego. Nie wiem.. Fettner?”- tłumaczy całe zajście, a ja nie wierzę w to, co słyszę.
- Niedobrze, bardzo niedobrze. Ale już za późno, bo Caro zapewne rozmawia teraz z Manuelem. Dzięki, Morgenstern- uśmiecham się i blondyn wychodzi z gabinetu. 
Wracam do porządkowania dokumentów. Gdy zamykam ostatnią teczkę, dołącza do mnie przyjaciółka. 
- Proszę, jedźmy już do domu- patrzy na mnie smutnym wzrokiem i nie jestem w stanie nic powiedzieć. Zabieram swoje rzeczy i podchodzę do blondynki. Obejmuję ją pocieszająco i prowadzę do samochodu. Przez całą drogę zerkam na nią ukradkiem, ale ona tylko wpatruje się w przednią szybę. 
W mieszkaniu odgrzewamy obiad i dopiero, kiedy siedzimy w salonie po skończonym posiłku i z herbatą w dłoni, zaczynam wypytywać, jak było.
- Nijak- słyszę w odpowiedzi i serce mi pęka, gdy patrzę na jej przygnębienie.
- Kochanie- wstaję z fotela i siadam obok Caro na sofie. Zapowiada się długa, poważna rozmowa. 
~*~
Magic: Na początku chciałabym Was przeprosić za taką przerwę. Troszkę nawaliłyśmy, ale teraz postaramy się pisać dla Was regularnie. Bardzo przyjemnie mi się tworzyło, więc z radością oddaję swoją część w Wasze ręce.

Pauline: Pierwszą rzeczą, którą zrobię to Was przeproszę, bo za takie opóźnienie powinnyśmy trafić za kratki, ale udało się i coś powstało. Nie będę ukrywać, że pisało mi się bardzo przyjemnie i mam nadzieję, że później jakoś to będzie. :) 

9 komentarzy:

  1. Strasznie mi się podoba :D
    Akcja Rosalie i Gregora nabiera tempa ;>
    Trochę żal mi Caro i Manu, ale mam nadzieję, że zostaną zeswatani :D

    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    A Manuela to mam ochotę stłuc na kwaśne jabłko!


    Życzę Wam weny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam i czekałam aż w końcu się doczekałam... wybaczę bo watro było pocierpieć w torturach czekając...
    A odcinek ?:D Jak ja lubię czytać o Caroline i Manuelu.Ostatnio dość często ' wpadam ' na nowinki o Nim w świecie internetu , więc to miła odmiana:D
    A Gregor i Rosalie... Co by się nie działo ... Greg najlepszy!♥

    Czekam na kolejne odsłony!
    Ann!

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie, bardzo mi się podoba i jest do tego długi. Mam nadzieję, że się pogodzą, ot co!
    Pozdrawiam, luuvmyshaineq!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli relacje Caroline i Manuela miałyby się polepszyć przez zakład Rose i Gregora to jestem za! Oczywiście do momentu, kiedy Fetti i Caro się o tym nie dowiedzą. Mam tylko nadzieję, że ten zakład i ta rywalizacja nie wpłynie jakoś negatywnie na związek - bo chyba już można to tak nazwać - Schlieriego i Rosalie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział. Ale co ta Rose i Gregrek zakład sobie robią kosztem szczęścia Caro i Manuela ?? Nie no nie może być. Mam nadzieję, że się pogodzą. A Tomas za plecami przyjaciela pomaga Rose :-)
    Pozdrawiam i w wolnym czasie zapraszam do mnie: po-prostukochajmnie.blogspot.com :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. MEGA< MEGA< MEGA. Brak słów. Jest super ;* Zapraszam na mojego bloga. http://nieznane07.blogspot.com/ Komentuj ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń