#Caroline
Nie będę oszukiwać, że nie lubię długich podróży, tym bardziej w takim okresie roku. Czasami z nudów zatrzymuję się do sklepu, kawiarni, czy restauracji na jakiś posiłek. Nie lubię również kiedy szwankuje mi GPS i właśnie w tak ważnym momencie, czyli prawie na mecie mojej podróży ponownie coś się z nim stało. Zatrzymuję się na parkingu w Innsbrucku i słucham muzyki dobiegającej z głośników radia. I tak oto leci piosenka, zdecydowanie moja ulubiona, która umila mi w tym momencie dzień, czyli Imagine Dragons – Demons.
Fotografia była nieodłącznym towarzyszem mojego obfitego życia i mówię o niej w rodzaju męskim, bo tak naprawdę jest jedynym facetem, którego kocham. Pokazuje piękno świata, ale przede wszystkim ludzi i ich różne oblicza. Każda sesja, a tak szczerze każde zdjęcie pod swoją pokrywą ma coś niezwykłego, przynajmniej ja to tak postrzegam. Z tego co wiem w nowej pracy mam zajmować się robieniem zdjęć na treningach, kwalifikacjach, zawodach. Podobno interesuje to również pana Pointnera, a tak poza tym to mam wstawiać fotografie na stronę internetową i przede wszystkim ją prowadzić. Dodatkowo zdjęcia skoczków do gazet i tak dalej, wszystkie zadania będę otrzymywała na bieżąco i wcale się tym nie stresuję i wcale nie jestem nieśmiała przy facetach…
Myślę teraz o szalonej Rose, którą zaczepiłam kiedyś w piaskownicy i ze swoim plastikowym, zabawkowym aparatem do niej podeszłam i spytałam, czy mogę jej zrobić zdjęcie i w sumie.. tak to się zaczęło. Zawsze była adorowana przez chłopaków, a teraz jest adorowana przez mężczyzn, czego jej wcale nie zazdroszczę. Jestem też od niej starsza i mniej szalona, czego w sobie nie lubię, ale przemilczę to.
Wyszłam ze swojego auta i od razu napotkałam faceta w okolicach mojego wieku.
- Przepraszam. – spojrzałam się na przystojnego osobnika i uśmiechnęłam.
- Słucham? – rzucił mi pozytywny uśmiech.
- Chyba się lekko zgubiłam, znaczy no… Czy mógłby mi pan wskazać tak mniej więcej jak mogę dotrzeć na tą ulicę? – pokazałam mu adres na kartce.
- Cały czas prosto, następnie skręca pani w lewo, później znowu prosto, a potem w prawo. – tłumaczy mi gestykulując.
- Dziękuję, ratuje mi pan życie! – powiedziałam rozradowana.
- A gdzie tam, nie ma za co, do zobaczenia kiedyś, mam nadzieję! – rzucił mi ciekawy uśmiech.
- Do widzenia. – wsiadłam do auta i od razu ruszyłam w drogę.
Wydaje mi się, że skądś kojarzę tą twarz, ale nie mogę sobie przypomnieć, nie będę zachrzątać sobie tym głowy, wolę skupić się na drodze, bo ponownie się zgubię. Zajechałam pod podaną ulicę, gdzie w równym rzędzie postawione są nowoczesne bloki, odszukałam szybko podany blok i weszłam do klatki, na drzwiach widnieje jej nazwisko i zaczynam pukać. Na progu pojawia się rozradowana przyjaciółka i od razu rzuca się w moje ramiona.
Nie będę oszukiwać, że nie lubię długich podróży, tym bardziej w takim okresie roku. Czasami z nudów zatrzymuję się do sklepu, kawiarni, czy restauracji na jakiś posiłek. Nie lubię również kiedy szwankuje mi GPS i właśnie w tak ważnym momencie, czyli prawie na mecie mojej podróży ponownie coś się z nim stało. Zatrzymuję się na parkingu w Innsbrucku i słucham muzyki dobiegającej z głośników radia. I tak oto leci piosenka, zdecydowanie moja ulubiona, która umila mi w tym momencie dzień, czyli Imagine Dragons – Demons.
Fotografia była nieodłącznym towarzyszem mojego obfitego życia i mówię o niej w rodzaju męskim, bo tak naprawdę jest jedynym facetem, którego kocham. Pokazuje piękno świata, ale przede wszystkim ludzi i ich różne oblicza. Każda sesja, a tak szczerze każde zdjęcie pod swoją pokrywą ma coś niezwykłego, przynajmniej ja to tak postrzegam. Z tego co wiem w nowej pracy mam zajmować się robieniem zdjęć na treningach, kwalifikacjach, zawodach. Podobno interesuje to również pana Pointnera, a tak poza tym to mam wstawiać fotografie na stronę internetową i przede wszystkim ją prowadzić. Dodatkowo zdjęcia skoczków do gazet i tak dalej, wszystkie zadania będę otrzymywała na bieżąco i wcale się tym nie stresuję i wcale nie jestem nieśmiała przy facetach…
Myślę teraz o szalonej Rose, którą zaczepiłam kiedyś w piaskownicy i ze swoim plastikowym, zabawkowym aparatem do niej podeszłam i spytałam, czy mogę jej zrobić zdjęcie i w sumie.. tak to się zaczęło. Zawsze była adorowana przez chłopaków, a teraz jest adorowana przez mężczyzn, czego jej wcale nie zazdroszczę. Jestem też od niej starsza i mniej szalona, czego w sobie nie lubię, ale przemilczę to.
Wyszłam ze swojego auta i od razu napotkałam faceta w okolicach mojego wieku.
- Przepraszam. – spojrzałam się na przystojnego osobnika i uśmiechnęłam.
- Słucham? – rzucił mi pozytywny uśmiech.
- Chyba się lekko zgubiłam, znaczy no… Czy mógłby mi pan wskazać tak mniej więcej jak mogę dotrzeć na tą ulicę? – pokazałam mu adres na kartce.
- Cały czas prosto, następnie skręca pani w lewo, później znowu prosto, a potem w prawo. – tłumaczy mi gestykulując.
- Dziękuję, ratuje mi pan życie! – powiedziałam rozradowana.
- A gdzie tam, nie ma za co, do zobaczenia kiedyś, mam nadzieję! – rzucił mi ciekawy uśmiech.
- Do widzenia. – wsiadłam do auta i od razu ruszyłam w drogę.
Wydaje mi się, że skądś kojarzę tą twarz, ale nie mogę sobie przypomnieć, nie będę zachrzątać sobie tym głowy, wolę skupić się na drodze, bo ponownie się zgubię. Zajechałam pod podaną ulicę, gdzie w równym rzędzie postawione są nowoczesne bloki, odszukałam szybko podany blok i weszłam do klatki, na drzwiach widnieje jej nazwisko i zaczynam pukać. Na progu pojawia się rozradowana przyjaciółka i od razu rzuca się w moje ramiona.
#Rosalie
Właśnie dzisiaj przyjeżdża Caroline.
Strasznie się cieszę, że będę mogła mieć przyjaciółkę przy sobie. W oczekiwaniu
na jej przybycie kończę sprzątać mieszkanie. W pracy poprosiłam o wolne.
Zresztą, skoczkowie i tak by mnie dzisiaj nie potrzebowali.
Często myślę o tym, że potrzebuję wolnego,
bo Austriacy doprowadzają mnie do szału, ale teraz będąc w domu, dochodzę do wniosku, że zdecydowanie wolę siedzieć w klubie i czekać aż któryś przybiegnie
do mnie z jakimś problemem. Wbrew pozorom, dogadujemy się. Może nie jesteśmy ekstra zgraną ekipą, ale nie wzbudzamy w sobie morderczych instynktów, a
to już można uznać za sukces.
Najlepsze stosunki mam z Manuelem. Jest
dobrym kumplem i zawsze mogę na niego liczyć. Nie odstaje szaleństwem od swoich
kolegów, ale w przeciwieństwie do nich, zna granice przyzwoitości. Prowokatorem
wszystkich, ale to dosłownie wszystkich wybryków jest oczywiście nie kto inny
jak Gregor. Przysięgam, że nie wiem, co temu chłopakowi siedzi w głowie. Ma
niesamowicie silną psychikę i mało co może go złamać, ale mentalnie zatrzymał
się chyba w wieku piętnastu lat. Mimo wszystko, lubię go. Najwięcej pracy mam z
dwoma Thomasami. Morgenstern jest po upadkach, życie prywatne trochę mu się
wali. To zawodnik, który ostatnimi czasy najczęściej do mnie przychodzi.
Kolejny jest Diethart, który mimo dobrej formy, jaką prezentował w Turnieju
Czterech Skoczni, nie do końca radzi sobie z tym całym szumem wokół niego.
Całkiem sympatyczna świnka z niego. W tym wszystkim siedzą jeszcze Andreas i
Wolfgang, ale oni są już chyba za starzy na numery swoich młodszych kolegów. Wreszcie
Michael. Nigdy nie mam większych problemów z dotarciem do ludzi, ale on to
wyjątkowo ciężki przypadek. Nie wiedzieć czemu, nie może się do mnie biedak
przekonać, a co za tym idzie, nie mogę mu nic doradzić, bo za mało mówi.
Po głębszych przemyśleniach
stwierdzam, że jednak lubię swoją pracę. Wolę skoczków niż dzieci. Chociaż
właściwie, co za różnica?
Zadowolona zauważam, że mieszkanie lśni
i mogę chwilę odpocząć. Spoglądam na zegarek. Caro mówiła, że będzie koło
południa, a tymczasem dochodzi już czternasta. Wyciągam z kieszeni telefon i
chcę dzwonić do przyjaciółki, ale przerywa mi pukanie do drzwi. Otwieram je i
widzę oczekiwanego gościa. Stoimy przez chwilę patrząc się na siebie, by zaraz rzucić się sobie w ramiona wydając okrzyki radości.
Pomagam blondynce wnieść bagaże i
parę minut później siedzimy w kuchni, czekając na gotującą się wodę.
- Martwiłam się, co tak długo?-
pytam.
- Zgubiłam się- dziewczyna patrzy na
mnie zakłopotana.
- Caroline- rzucam oskarżycielskim
tonem.- Dlaczego nie zadzwoniłaś?
- Ja... spotkałam takiego chłopaka. On
powiedział mi, gdzie mam jechać- Dostrzegam delikatny rumieniec na policzkach
dziewczyny.
- Wspaniale- niemal klasnęłam w
dłonie z radości.- Jak ma na imię?
- Nie wiem, nie przedstawił mi się-
czasami zapominam, że Caro jest zupełnym przeciwieństwem mnie i nie jest tak
odważna w relacjach z ludźmi.
- Jak wygląda?
- Nie przyglądałam mu się. Brunet i
na pewno miał tunel w lewym uchu- kiwam głową.
- Caroline, ty się rumienisz! Może
coś więcej na temat tajemniczego pomocnika?
- Miły chłopak, tyle.- Unoszę ręce w
poddańczym geście. Nic więcej bym z niej nie wyciągnęła.- Trzeba uzupełnić lodówkę. Idziesz ze mną do sklepu?
- Następnym razem. Teraz zostanę i
się rozpakuję.
- Jak chcesz- rozmawiamy jeszcze chwilę po czym zostawiam ślad ust na policzku przyjaciółki i opuszczam mieszkanie. Wsiadam do mojego chevroleta i ruszam w
drogę do najbliższego supermarketu.
Chodzę między alejkami wrzucając do
koszyka potrzebne produkty dopóki czyjś głos nie wyrywa mnie z transu.
- Rose? Cześć.- Odwracam się i widzę
Manuela. Witam się ze skoczkiem buziakiem w policzek.
- Cześć Fetti, co słychać?
- Wiesz, miałem dzisiaj ciekawą
sytuację. Spotkałem dziewczynę. Długowłosa blondynka o nieokreślonych oczach.
Coś między niebieskim a zielonym, ale jakie niesamowite były. Zgubiła się, więc
jej pomogłem. Do teraz siedzi mi w głowie. Głupi nawet nie zapytałem, jak ma na
imię- uśmiecham się na wypowiedź chłopaka.
- Spokojnie, jak już los postawił ją
na twojej drodze to jestem pewna, że zrobi to kolejny raz.- Mówię, jednocześnie
układając w głowie plan działania. Musiałabym być głupia, żeby nie skojarzyć faktów.
Oczywiste było, że to Manuel pomógł dzisiaj Caro. Już ja zadbam, żeby jak najszybciej ponownie się spotkali.
- Obyś miała rację- sportowiec
uśmiecha się niepewnie, jakby zastanawiał się czy faktycznie będzie tak jak
powiedziałam.- A ty co, widzę większe zakupy?- wskazał ręką na zawartość mojego
koszyka.
- Tak. Pamiętasz jak opowiadałam ci o
Caroline?- kiwa głową na znak potwierdzenia.- Właśnie dzisiaj przyjechała. A
byłam tak zajęta sprzątaniem, że nie zdążyłam zrobić zakupów.
- To już cię nie zatrzymuję. Miłego
dnia, Rose.
- Tobie też, Fetti. I nie zaprzątaj
sobie już głowy tą dziewczyną.- Żegnam się z chłopakiem i ruszam na dalszą
wycieczkę między półkami.
#Caroline
- A u ciebie jak sprawy z facetami? – poruszam znacząco brwiami.
- Mam ich tylu, że aż trudno zliczyć. – prychnęła.
- Oj Rose, ja nie o nich. – kiwam przecząco głową. – Oj, to chyba któryś z nich. – zaśmiałam się.
- Idę już do sklepu. – rzuciła.
- Nie wymigasz się i jak masz iść to idź.
Od razu zaczynam rozpakowywanie, robię to szybko i przyjemnie w swoim nowym pokoju i staram się, żeby był typowo mój. Ustawiam zdjęcia na półkach i to ostatnia czynność, którą musiałam wykonać, a przyjaciółka nadal nie wraca. Wracam do skromnego salonu i zaczynam przeglądać zdjęcia z dzieciństwa Rose i swoje. Po chwili wybucham niepohamowanym śmiechem po wejściu przyjaciółki.
- Ktoś tu był chyba gruby. – śmieje się.
- A ktoś tu kiedyś miał włosy obcięte na grzyba. – odpłaca mi się tym samym.
- A ktoś tu miał za krótką grzywkę! – nie pozostaję jej dłużna.
- A ktoś tu jest głupi. – wybucha śmiechem.
Stoimy tak przy kominku i przyglądamy się wszystkim starym fotografiom i wspominamy dobre i beztroskie czasy. Oparłam się o jej ramie i rzuciłyśmy sobie typowe spojrzenia.
Bardzo przyjemnie mi się pisało, a mam nadzieję, że z równie wielką przyjemnością go czytałyście!
Współpraca z Pauliną jak na razie bez większych problemów i trzymajcie za nas kciuki, żeby dalej tak było! ;)
Pauline: Witam, cieszę się, że w końcu jest ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba i chcecie więcej. Współpraca z Magic mija miło i przyjemnie. Trzymajcie kciuki za przyszłość, do następnego. :)
#Caroline
- A u ciebie jak sprawy z facetami? – poruszam znacząco brwiami.
- Mam ich tylu, że aż trudno zliczyć. – prychnęła.
- Oj Rose, ja nie o nich. – kiwam przecząco głową. – Oj, to chyba któryś z nich. – zaśmiałam się.
- Idę już do sklepu. – rzuciła.
- Nie wymigasz się i jak masz iść to idź.
Od razu zaczynam rozpakowywanie, robię to szybko i przyjemnie w swoim nowym pokoju i staram się, żeby był typowo mój. Ustawiam zdjęcia na półkach i to ostatnia czynność, którą musiałam wykonać, a przyjaciółka nadal nie wraca. Wracam do skromnego salonu i zaczynam przeglądać zdjęcia z dzieciństwa Rose i swoje. Po chwili wybucham niepohamowanym śmiechem po wejściu przyjaciółki.
- Ktoś tu był chyba gruby. – śmieje się.
- A ktoś tu kiedyś miał włosy obcięte na grzyba. – odpłaca mi się tym samym.
- A ktoś tu miał za krótką grzywkę! – nie pozostaję jej dłużna.
- A ktoś tu jest głupi. – wybucha śmiechem.
Stoimy tak przy kominku i przyglądamy się wszystkim starym fotografiom i wspominamy dobre i beztroskie czasy. Oparłam się o jej ramie i rzuciłyśmy sobie typowe spojrzenia.
~*~
Magic: Cześć Kochane Czytelniczki! Wracamy do Was z pierwszym postem ;)Bardzo przyjemnie mi się pisało, a mam nadzieję, że z równie wielką przyjemnością go czytałyście!
Współpraca z Pauliną jak na razie bez większych problemów i trzymajcie za nas kciuki, żeby dalej tak było! ;)
Pauline: Witam, cieszę się, że w końcu jest ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba i chcecie więcej. Współpraca z Magic mija miło i przyjemnie. Trzymajcie kciuki za przyszłość, do następnego. :)
Zapowiada się bardzo ciekawie ;3. Jestem ciekawa jak będzie wyglądało spotkanie Caro z Manuelem ;D.
OdpowiedzUsuńDo nastepnego dziewczyny ;)
Świetne! Z pewnością będzie ciekawie, czekam aż Caro spotka się z Manuelem :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Carolina(hyhy.. moja imienniczka XD) spotkała wtedy Manuela i to on jej pokazał drogę! Widać, że zrobiła na skoczku dobre wrażenie :-) Ciekawe jakie będą ich miny, gdy dowiedzą się, że jedno i drugie zna Rose.
OdpowiedzUsuńPS. wpisałam się do zakładki 'Informowani' a żadna informacja do mnie nie przyszła ;/
Co do informacji.. Jestem pewna, że wysyłałam na podany numer. Może masz wyłączone wiadomości od nieznajomych?
UsuńA tak, mój błąd. Już ogarnęłam ustawienia i wszystko powinno być okay :-)
UsuńManuel :D Takk !
OdpowiedzUsuńZaciekawia mnie coraz bardziej ta historia. Mam nadzieję , że na drugi odcinek będę czekała krócej :D
Trzymam kciuki za owocną współpracę!
http://difficult-love-austria.blogspot.com/
Pozdrawiam , Ann.
Jest Manuel, jestem i ja! :)
OdpowiedzUsuńRose musi mieć istne urwanie głowy z tą całą ferajną, ale jak sama mówi lubi swoją pracę i pewnie nie zamieniłaby jej na żadną inną.
Już oczami wyobraźni widzę miny Fettiego i Caro jak się ponownie zobaczą :D
Dziewczyny tworzą świetny duet. Pozytywnie. ;)
OdpowiedzUsuń